Wielka przygoda, na jakiś czas, dobiegła końca. Pomimo, że dla mnie zakończyła się tragiczną i niewybaczalną porażką, która będzie mnie prześladować we snach jeszcze przez wile lat. Za to nic nieświadomi mieszkańcy, zarówno Kaeru i miasta, uznali nas za swoich bohaterów, nadali nam tytuł Protektorów Ardanyan i podarowali piękną posiadłość. Dzięki doświadczeniu nabytemu podczas przygód, z pomocą mistrzyni Jondy, mogłem awansować na trzeci krąg mojej dyscypliny. I na tym kończyło się moje obcowanie w mieście przez ostatni miesiąc. Wolałem przebywać w towarzystwie natury, oddychać pełną piersią na otwartej przestrzeni górskich stoków i cieszyć się wolnością. Samotne wędrówki przyniosły wiele korzyści: poznałem świat powierzchni, przybywanie z samym sobą pozwoliło mi choć trochę rozgrzeszyć się z przelania krwi matki, a także poznać piękną Mirandę. Ludzka Władczyni zwierząt zrezygnowała z cywilizacji i zamieszkała w szałasie wśród zwierząt. To ona zaraziła mnie pasją do ich poznawania oraz nauczyła kilku przydatnych umiejętności.